wtorek, 7 lipca 2009

Mt Kinabalu

Wodospad
Piekno przyrody...


Szlak zamieniony w kaskady wody
NIeustanny deszcz i wilgoc



Zachod slonca na zboczach Gory

Gora przywitala nas chlodem i niezapomnianym zachodem slonca. Wedlug chinskich legend nazwa gory "Chinska wdowa" wziela sie stad, iz podczas wypraw jednego z generalow za dynastii Ming ( tak przy okazji Chinczycy maja swoja teorie, wg ktorej to wlasnie oni pierwsi dotarli i odkryli Ameryke. Teraz tylko szukaja na to dowodow i pewnie niedlugo znajda...), ktory plynal az do Puludniowej Afryki, wyladowal wlasnie na Borneo. Tu spotkal lokalna pieknosc, z ktora spedzil upojne chwile i odplynal dalej. Po dziewiecu miesiacach piekna Malezyjka powila dziecko i codziennie wychodzila na szczyt gory by wygladac swego ukochanego.

Na stopa zabral nas przewodnik gorski pracujacy na Mt Kinabalu i wytlumaczyl, ze rodowici mieszkancy Borneo wierza, iz ich przodkowie znajduja schronienie w chmurach, ktore przewaznie okalaja szczyt tego czterotysiecznika, stad nazwa gory, ktora tlumacza jako "Siedziba Przodkow" i faktycznie gora nie jest laskawa i skapi swego widoku jak i dostepu do szczytu. Pomaga im w tym preznie dzialajaca agencja turystyczna ktora wykupila cala infrastrukture i podwyzszyla ceny o 300%, co powoduje, ze minimalny koszt wejscia na szczyt to ok 800zl na osobe. Nam udalo sie dojsc prawie na 3100 m (za 10zl od osoby). Ale droga nie nalezala do przyjemnych. Towarzyszyl nam nieustanny tropikalny deszcz i bloto oraz na pewnej wysokosci takze unikalne tu zimno.

Tu tez spotkalismy pierwszego Polaka - Pawla, ktory od 2,5 roku podrozuje po calym swiecie, co opisuje na swoim blogu: www.pawelk.geoblog.pl. Zerknijcie tam koniecznie. To szalony czlowiek ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz