sobota, 4 lipca 2009

Banggi Pulau

i jeszcze jeden
Wieczorny powrot...

Wieczorem wracalismy na duza wyspe podziwiajac zachod slonca, ktory sam w sobie byl spektakularnym przedstawieniem. W tym samym czasie z meczetu, ktory wznosil sie w centrum tej wsi unosily sie rzewne zaspiewy muezzina, to razem tworzylo niepowtarzalny klimat rodem z basni.
p.s. budyneczek chylacy sie ku upadkowi to restauracyjne wc ...;-)



Oto nasze calodzienne schronienie i parasol. Czasami czulismy sie jak rozbitkowie, innym razem jak ludzie pierwotni, w blogiej ciszy, cieple, omywani falami zycidajnego Sulu Sea (Morze Sulu).


Wyspy te slyna ze zbiorow owocow Nangka, ktore oprocz niepowtarzalnego smaku, sluza rowniez do produkcji gumy do zucia.


Doplywamy do Pulau Manganami Kecil. Na niej znalezlismy slady zolwi morskich, ktore zakopalu tu swoje jajka. Na plazy zas lataly duze zielone papugi.



Siesta




Kolejnego dnia doplyniemy na te mala wyspe w oddali.




Pulau Manganami.
Jedna z nich chcielismy wziac na pamiatke, ale 5 dodatkowych kilogramow na plecach to w tym klimacie troszke za duzo...



Nadbrzezne restauracyjki. Olek delektowal sie Tamyam - ostra zupa z krewetkami (moze byc tez wersja rybna), a Ela tradycyjnie ryzem i warzywami...


O ile na samej Banggii plaze byly male i brudne, o tyle codziennie plynelismy lodka z lokalnym rybakiem na kolejna mala bezludna (albo prawie bezludna) wysepke otoczona rafa koralowa i takim mnostwem podwodnego zycia, ze zadne nasze slowa nie sa w stanie oddac cudu tego, co widzielismy pod powierzchnia tego lazuru.
Tu wyspa Batanuan.



W glownej miejscowosci tej wyspy znalezlismy tylko jedno miejsce do spania, maly targ i muzulmanskie restauracyjki na wodzie. Sniadania jedlismy na targu: kawa (slodka i mocna), lokalna cola, oraz pyszne slodkie wypieki. Cos podobnego do naszych paczkow, z dziwnymi dzemami w srodku, oponki takie jakie robila moja babcia, banany smazone w ciescie i podawane z sosem chilli. Palce lizac... :-)




Wyspa Banggi, to najwieksza wyspa malezyjska (z jakiegos powodu Borneo sie nie liczy jako wyspa a jako lad). Jeszcze 6 lat temu wyspy te nalezaly do Filipin, wciaz jest tam wielu Filipinczykow, ktorzy z roznych powodow i w roznym czasie musieli uciekac ze swojego kraju. Poznalismy jednego z nich, czlowieka wyksztalconego, wladajacego stara kolonialna angielszczyzna, ktory spedza zycie jak prosty rybak na tej zapomnianej muzulmanskiej wysepce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz