Według opowieści rodziny Pana Elvisa, nazwa Singapura to połączenie słów Singa -lew (w końcu to miasto lwie) i "pura", które po chińsku brzmi jak "sio" czy też "wynocha". Stąd gdy na wyspe przyszli osadnicy i zobaczyli tamtejsze lwy, zaczęli je wganiac "singa, singa" "pura, pura" i stąd nazwa.
Jest tez kilka innych legend, ale to innym razem.
***
Dotarliśmy już do do domu, ale czas jeszcze na oddanie powracania. Wstaliśmy jeszcze przed zmierzchem, tzn o szóstej rano. Na niebie widniał tylko księżyc w pierwszej kwadrze i gwiazda północna tuż obok, wiec i my wyruszyliśmy w jej kierunku żegnając ciepłą i przytulną Malezję. Wyszliśmy tak wczesnie by miec pewnośc, że uda nam się zdążyc na samolot w Singapurze o 23.00. Rozkładu jazdy autobusów oczywiscie nie było. Według miejscowych o 6.45 mial jechac pierwszy, ale nie jechał. Była juz prawie 8.00, a my siedzielismy na przystanku i śpiewaliśmy okropnie. W końcu sing (a) pur (a) , czy tez sing (a) poor - czyste lub biedne spiewanie. W naszym wypadku raczej to drugie ;-). Piosenka przewodnia było Kuantan(amera), bo to pierwsza nasza destynacja.
W końcu zabrał nas taksówkarz do Kuantanu, a dalej jakos to szło. Powoli do samego wieczora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz