wtorek, 20 czerwca 2017

Kuchnia brazylijska (1) - moje pierwsze wrażenia

Mmmniam.
Temat długi jak rzeka i to rzeka tutejsza czyli Amazonka, więc pewnie pokroję go na kawałki.

W każdej dzielnicy raz w tygodniu zamykana jest jedna ulica i rozstawiane są tam stragany, gdzie sprzedawane są przeróżne świeże warzywa i owoce nazywa się to Feira Livre (wolny rynek, na otwartej przestrzeni)


Dzisiaj: moje Pierwsze Wrażenia (często już nieaktualne!):
1. Na śniadanie Brazylijczycy jedzą jakieś przyciężkie buły czyli pao de queijo [czyt. pao de kejżo]. To małe bułeczki z ciasta z dodatkiem sera.
2. Obiad. Nie składa się zazwyczaj z zestawu: ziemniaki+kotlet+ surówka, lecz z wielu kolorowych dań z obowiązkowym deserem na końcu i espresso (nawet o północy!). Oczywiście obiad je się wieczorem, choć lunch może być równie obfity. Restauracje są często otwierane dopiero po 19.00 a nawet i 20.00.
3. Z jakiegoś, jeszcze przeze mnie nie odkrytego powodu, nie można zjeść nigdzie pizzy przed godziną 18.00.
4. Wegetarianin może w wielu miejscach umrzeć z głodu, mimo obfitości warzyw i owoców w tym kraju.
5. Wszystko jest świeże, gotowane w danym dniu, istnieje mnóstwo knajpek, które serwują jedynie lunche i działają od 12.00 do 15.00.
6. Zupy właściwie nie istnieją.
7. Śmietana też nie. Uuuuu...
8.Twaróg nie jest kwaśny!
9. Kawa. Jest pyszna. Diabelnie mocna. Pija się ją przez cały dzień w ilościach, które mogłyby przyprawić o palpitacje serca. Espresso nazywa się po portugalsku "bica". Jest tak legenda związana z tą nazwą. Ponoć Portugalczycy skarżyli się Brazylijczykom, że kawę, którą od nich przywożono, nie da się pić, gdyż jest za gorzka i zbyt mocna. Dlatego Brazylijczycy na workach z kawą pisali BICA, co jest rzekomo skrótem od "beber isso com acucar", a co znaczy "pijcie to z cukrem"...
10. Dania są raczej słodkie, mało wyraziste i nie ostre (pieprzu i ostrej papryki nie używają).
11. Główne, tradycyjne i obowiązkowe danie do każdego obiadu to feijao [czyt. feżą] czyli fasola oraz ryż.
12. W środę się jada feijoada [feżoada] czyli fasolę z mięsem - takimi resztkami jak w bigosie.
13. Najbardziej przeraziło mnie zapatrzenie Brazylijczyków w kuchnię amerykańską: hamburgery, fryty i inne rzeczy w panierce smażone na głębokim tłuszczu! Przy takich możliwościach jakie mają u siebie??! Poniżej w wersji z polotem:


A teraz wrażenia i realność po półtorej roku pobytu tu:

1. Przepisy brazylijskie są bardzo proste. Jeśli piszę bardzo to mam na myśli baaaaaardzo proste. Zajmują około PIĘCIU minut do maksymalnie dziesięciu minut przygotowań. Podstawowym (i jedynym) narzędziem pracy w kuchni jest liquidificador czyli po naszemu blender kielichowy. Składniki wrzucasz i rozdrabniasz, a potem wlewasz do blachy z dziurą i albo pieczesz, albo wkładasz do lodówki. Koniec.
Żadnego tam potrójnego mielenia maku i ucierania masy aż do zakwasów rąk. Nic z tego. Krótko i przyjemnie. A i efekt jest ciekawy. No dobrze to nie to samo co polski sernik, ale szybsze.
2. Kwaśnej śmietany nie ma, ale można wymieszać coś co się nazywa nata (tłuszcz mleczny do wypieków) z jogurtem i mamy śmietanę prawie...
3. Twarogi dobre robią w sąsiednim stanie - Minas Gerais. Mają tam mnóstwo krów i doświadczenie serowarskie. Pyszny wychodzi im ser typu burrata: biała kula z grubszą skórką, a w środku lejący się twarożek.
4. No a co do fasoli z ryżem, to nasze dzieci nie chcą nic innego jeść, uratuje to każdego wegetarianina, bo jednak przeważnie fasola jest bezmięsna, a nawet wujek Bartek się przekonał do tego zestawu i wprowadził do studenckiego menu...
5. Nie powinnam tego pisać, ale jeśli jesteś mięsożercą, to tu znajdziesz swój raj i porzucisz marne polskie świnki na rzecz tutejszych krów pasących się leniwie na cieplutkich łąkach. No chyba że nie lubisz tego co Helenka: "mamusiu uwielbiam ten czerwony soczek, który tak tryska z mięska, gdy go przegryzam", a moje wegetariańskie serce krwawi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz