niedziela, 25 października 2015

Urodziny w drodze na wyspę

No i dopadło mnie jak co roku. Nic na to nie poradzę. Choć tym razem w tak pięknych okolicznościach przyrody, że niech tam.. No mam już te swoje 30 i kilka lat...
Tu z książką którą dostałam od Sylwii i Uli. taki polski akcent. O polce Hannie Segal, która była psychoanalityczką i wyjechała za granicę, docierając również do Sao Paulo, choć jeszcze do tego fragmentu nie doczytałam...





No i jeszcze jeden polski akcent. Tym razem od Wiktora i Lany. Przepyszne "niemalże krakowskie" wino, które przyjechało tu z nami z Polski na specjalną okazję. Czułam się jak na Plantach późnym latem. mmmm. Dziękuję Wam!


(tak dobre, że aż się zdjęcie Weronice rozmazało ;-)
No i breloczek z Krakowa od Agi i Andrzeja przypięliśmy do kluczyków od auta. Dziękujemy bardzo :-)

Tak więc rano byliśmy na lądzie w Maresias. To taka imprezownia. Trzeba uważać na Caipirinię z ulicy! Niedaleko maleńka plaża Toque- touqe. Zero ludzi i wodospad przy drodze o tej samej nazwie:


A potem już wyspa. Poznajemy centrum, bo pogoda deszczowa. Tutaj przepiękna pani, która jest częstym motywem dla ludowych (?) rzeźb, które się na przykład wiesza na balkonie, albo stawia przed sklepem:





Na głównym molo jeszcze jeden polski akcent (dla spostrzegawczych!)






A wieczorem urocza kolacja w restauracyjce z panem grającym na pianinie tango z "Zapachu kobiety". Czego można chcieć więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz