Tu z książką którą dostałam od Sylwii i Uli. taki polski akcent. O polce Hannie Segal, która była psychoanalityczką i wyjechała za granicę, docierając również do Sao Paulo, choć jeszcze do tego fragmentu nie doczytałam...
No i jeszcze jeden polski akcent. Tym razem od Wiktora i Lany. Przepyszne "niemalże krakowskie" wino, które przyjechało tu z nami z Polski na specjalną okazję. Czułam się jak na Plantach późnym latem. mmmm. Dziękuję Wam!
(tak dobre, że aż się zdjęcie Weronice rozmazało ;-)
No i breloczek z Krakowa od Agi i Andrzeja przypięliśmy do kluczyków od auta. Dziękujemy bardzo :-)
Tak więc rano byliśmy na lądzie w Maresias. To taka imprezownia. Trzeba uważać na Caipirinię z ulicy! Niedaleko maleńka plaża Toque- touqe. Zero ludzi i wodospad przy drodze o tej samej nazwie:
A potem już wyspa. Poznajemy centrum, bo pogoda deszczowa. Tutaj przepiękna pani, która jest częstym motywem dla ludowych (?) rzeźb, które się na przykład wiesza na balkonie, albo stawia przed sklepem:
Na głównym molo jeszcze jeden polski akcent (dla spostrzegawczych!)
A wieczorem urocza kolacja w restauracyjce z panem grającym na pianinie tango z "Zapachu kobiety". Czego można chcieć więcej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz