piątek, 16 października 2015

Brazylia- Polska

Tymczasowo mieszkamy na Brooklynie. Tuż obok jest California i Michigan, a na Floridzie jedliśmy wczoraj lunch. Taka niby amerykańska dzielnica, a co... Z okna hotelu widać sześciopasmową drogę, potem rzekę (rodem z Pratchetta przysięgam, bo raczej stoi niż płynie, a jej zapach powala bardziej niż woń nawożonych naturalnie pól bawarskich, gdy się wychodzi z samolotu w Monachium!). Za rzeką kolejne sześć pasm tyle, że w drugą stronę. A za nimi dwa getta, tak charakterystyczne dla tego miasta.


Jedno to getto ubogich - fawele. Wszyscy twierdzą, że nawet przechodzenie obok jest niebezpieczne, choć są i tacy którzy tam jeżdżą i nic im się nie dzieje. Ludzie tam są raczej nie z wyboru, ale z dziedziczenia.

Drugie getto, tuż za murem, to zamknięte miasto. Szalenie drogie i samowystarczalne. Jest w nim wszystko: urzędy, szkoły, kina, sklepy, restauracje, banki. Jest tak skonstruowane, że mieszkaniec nie musi wychodzić w ogóle poza mury, no i nikt nieproszony nie wślizgnie się do środka. Złota klatka - słodkie więzienie. Z wyboru? Czy tak bardzo oba się od siebie różnią? Jedni się boją czy przeżyją do jutra, bo nie mają za co, a drudzy boją się czy ktoś nie zabierze im tego co mają z życiem włącznie. Może to nie przypadek, że ze sobą sąsiadują?



Dziś jeszcze dwie myśli o różnicach między Brazylijczykami i Polakami


Pierwsza: Polak wszystko musi zrobić sam, inaczej nie ma to wartości, czuje się nieudacznikiem, albo nieudacznicą, która nie potrafi połączyć pracy na etat ze sprzątaniem mieszkania, gotowaniem codziennie dla całej rodziny, praniem oraz uprawianiem ogródka warzywnego. Albo pracy z majsterkowaniem, naprawianiem samochodu, układaniem fliz/kafelek/płytek w łazience, obsługą wszelkiego sprzętu AGD/RTV i rolnictwem włącznie. No i przede wszystkim to poczucie winy, gdy pozwalamy innym by zrobili coś za nas! "I tak pewnie zrobią to źle..."

Brazylijczycy się z nas śmieją. Oni mało robią sami. Albo inaczej - każdy robi jedną rzecz a dobrze. Jeden gotuje, drugi sprząta, ktoś parkuje auta  na parkingu, albo świetnie obsługuje w restauracji. Tu nawet nie możesz sam sobie jedzenia nałożyć na swój talerz, bo robi to kelner. Ktoś inny jest od podawania napojów, a kto inny jedzenia, a jeszcze jest np pani której jedynym zadaniem jest podawanie menu gościom. To nawet jest niegrzeczne, by zabierać zajęcie innym. Jak ktoś ma pracę umysłową, to prace fizyczne robią za nią/niego inni ludzie i odwrotnie. To się nazywa WSPÓŁPRACA - u nas w Polsce zjawisko rzadko występujące.



Choć i w Brazylii nie jest różowo. Na przykład wczoraj wynajęliśmy firmę sprzątającą by ten nasz nowo-stary dom doprowadzić do jako takiego wyglądu. No i trzy panie przez 8 godzin sprzątnęły zaledwie dwa pokoiki, łazienkę i kuchnię. Przy czym słowo "sprzątnęły" trzeba umieścić w wielkim cudzysłowie. Mam dziwne podejrzenie, że jak nas nie było, to piły sobie kawkę... No ale wyleciały na tych swoich miotłach, fru...



Druga myśl (Olka). Brazylijczycy robią sobie druty kolczaste podpięte do prądu na murach wokół domów czy apartamentowców bojąc się o swoje dobra i życie, a  z drugiej strony oddają kluczyki do samochodu każdemu kolesiowi, który stoi przed restauracją czy marketem, by ten zaparkował auto.  A Polak do domu wpuści każdego, ale od samochodu wara...

A może się mylę?

A i jeszcze łabędzie mają czarne...




Na koniec jedno podobieństwo: sposób oznakowania dziur drogowych:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz