poniedziałek, 25 lutego 2013

Slonie - Pinnawala

Olek z Helenka wybrali sie dzisiaj do okolicznego sierocinca sloni, gdzie podziwiali te piekne stworzenia, a Hela skakala z radosci jadac na olbrzymie i pozdrawiajac innych sloniowych jezdzcow swoim swiezio wyuczonym "hello"(czesc), ktore czasem brzmi jak "yellow" (zolty). Malpe nazwala kotem, a jezozwierze budzily jej dystans. No ale sonie! Te daly sie nakarmic i byly cudowne, a male zupelnie wlochatew. Dzien pelen wrazen!. Hela zostala tez "banana baby" (bananowym dzieckiem), bo nie chce nic innego jesc oprocz bananow i potrafi nawet w srodku nocy sie obudzic, zeby ze dwa przegryzc (nowe jej slowko "banan", co czasem brzmi jak mama). A ja dzisiaj z okazji pelni ksiezyca, ktora jest zawsze swietem dla buddystow, postanowilam uczestniczyc w jego obchodach. Zostalam zaproszona, przez coeke naszych gospodarzy na nauki szkolki niedzieelnej dla dzieci. Byly modlitwy, nauki mnichow i medytacja. Zupelnie jak u nas. Nic nie rozumialam, bo wszystko bylko w sinhala (jezyk czesci Lankijczykow- pokjaze probke), ale moglam obserwowac. I tam sa starzy dewoci jak u nas i gorliwe dzieci itd. Ogolnie bardzo ciekawe doswiadczenie, co jeszcze bardziej przekonuje mnie, ze religie niewiele ronia sie miedzy soba.

















1 komentarz: