Mam taką swoją teorię, że metro oddaje charakter miasta. Na przykład paryskie miało tak intensywny zapach jak perfumy
Francuzek. Ten zapach uwodził, ale i dusił zarazem, zakrywając smród,
który był pod spodem. No a stacje piękne, jak stroje paryżan.
A
tutaj metro nie pachnie. Nie śmierdzi również. Stacje są nijakie. Ani
ładne, ani brzydkie. Może i to miasto takie jest. Nijakie albo nie do
wyczucia?
I ludzie. Ani przesadnie eleganccy, mimo że potomkowie Włochów, ani ekstrawaganccy jak w Londynie.
Mam
na imię Ela. Tutaj to imię jest nijakie jak to miasto. Moje imię
oznacza "ona". Zupełnie bezosobowo. Tak się czuję. Bez pracy. Bez
zajęcia, które dawałoby mi możliwość odciśnięcia choć trochę swojej
osobowości w tkance rzeczywistości. Bez wizy. Bez konta. Bez płynnej
znajomości języka. Obserwuję zatem. Jak widz.
czwartek, 26 listopada 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz