niedziela, 1 listopada 2015

No ile można o tej wyspie...

Obiecuję, że to ostatni post o tej wyspie!
Mają tu duże poczucie humoru, co widać na przykładzie toalet publicznych.

W weekendy jest też mim, który cały dzień chodzi po starówce, ku uciesze dzieciarni. I ma najwyraźniej miejski etat.
W pierwszy dzień tutaj trafiliśmy na Pierwszy Festiwal Banana, gdzie serwowano m.in lazanię bananową, Caipirinię bananową (drink na bimbrze), acai z bananami, jak to poniżej i wiele więcej przy blusowej muzyce ze sceny.





Co to jest acai? To owoc z rejonu Amazonki, rosnący na palmach, trochę jak aronia, albo czarna porzeczka, ale nie tak kwaśny. Uzależnia ;-) Podaje się go głównie w formie zmrożonej. Jako takie lody. Do tego musli, albo różne owoce i mleczko skondensowane. Niebo w gębie i ponoć działa leczniczo na wiele dolegliwości. My najbardziej wierzymy w jego działanie odchudzające..
 Tak wygląda acai w kartonie:

A tak wygląda acaiowy potwór:



Plażowanie też może mieć styl...





Ale trzeba o to zadbać, wybierając się jak Olek do miejscowego fryzjera, który golił brzytwą...


Musieliśmy go potem długo uspokajać ;-) Olka oczywiście, a nie fryzjera...




Na zdjęciu wyborny gulasz z ryby (ja nie próbowałam), obok równie wyborna co grzmocąca po głowie Caipirinia i oliwa w bardzo brazylijskiej butelce. Pycha!

No i kilka ostatnich fotek z plaży gdy świeci słońce:










I gdy pada deszcz:











Albo jest tak pośrodku:

O matko, to płynie...



Ale styl trzeba trzymać:







No i to już koniec wyspy...
pa Ilhabela


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz