Żartowałam oczywiście. To nie kra, tylko gęsta obrzydliwa piana na rzece Tiete. Tej samej, która sunie raczej niż płynie przez Sao Paulo. Oficjalnie to najbrudniejsza rzeka w tym kraju. Choć ponoć 400 km dalej na zachód jest tak czysta, że ludzie się w niej kąpią.
Sierpień nam minął szalenie szybko. Na wielu drobnych wypadach za miasto.
Byliśmy w Parku Juquery [czyt. Żukery] na obrzeżach miasta. Klimat pustynny, zagrożenie pożarowe najwyższe. Mnóstwo rowerzystów.
Dzieci dzielnie śmigały na swych pojazdach:
Lolo uparł się, że wieża przeciwpożarowa to rakieta i za wszelką cenę chciał nią polecieć!
Innym razem wybraliśmy się do Itu - miasta na zachód od SP. Jego główną atrakcją są rzeczy duże. Taki kompleks prowincjonalnej mieściny. Na przykład ta budka telefoniczna:
A w okolicy (raczej przemysłowej - stąd wspomniana rzeka) odwiedziliśmy Czekoladową Fazendę (Fazenda do Chocolade), która w nowych czasach zarabia bardziej na rozrywce niż rolnictwie.
Jest tu mini zoo. Z taką oto brazylijską kurką, która jest na wszystkich ściereczkach kuchennych:
Sama fazenda była bardzo stara i piękna.
Przetwarzano tam kakao i kawę. Tu widać maszynę do prażenia tej drugiej:
No i przyjechał do nas w końcu wujek Bartek (brat Olka). Dzieci szaleją.
Wujek próbował surfowania. No i my troszeczkę też.
Nad morzem było pięknie:
Czasem dziwnie:
A czasem świat się jakby rozmazywał...
Nasi mężczyźni na galowo z okazji urodzin Bartka w restauracji zbudowanej pod gigantycznym fikusem (w tle widać jego gałęzie):
I jeszcze taki polonijny akcent. Msza polska w kościele (Kościół Matki Boskiej Wspomożycielki Wiernych, rua Tres Rios 75), którego jeden z bocznych ołtarzy jest cały polski i w którego podziemiach odbywają się spotkania Polonii. Msza była po portugalsku z wstawkami polskimi. Jak księdzu wyszło. Wierni znali polski już raczej słabiutko.
A na koniec moje ulubione saopaulańskie skrajności. Centrum miasta. Chłopak w swojej sypialni na skrzyżowaniu:
Park. Pies z diamentami przyklejonymi na głowie:
Takie to miasto jest. A tu połączenie skrajności. Wiosenny kasztan i "nosek klonowy" w jednym (rozmiar grande) znaleziony w drodze do przedszkola:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz