niedziela, 18 października 2015

Churasco vs. grill

Już mieszkamy w "Sosnowcu górnym" czyli na Alto de Pinherios . Dom jest piękny, w spokojnej, pełnej drzew dzielnicy. Mamy basen! Pełno komarów. "Gwiazdę betlejemską" w ogrodzie w rozmiarze dużego krzewu.
Mamy też druty kolczaste pod napięciem na ogrodzeniu z jednym sąsiadem i budkę z ochroniarzem dwa domy dalej. To chyba pozostałości dawnych czasów, gdy napady z bronią w ręku były tu powszechne jak chleb z serem (Pao de queijo - to popularne tu na śniadanie bułeczki, których ciasto wymieszane jest z serem - pycha!). O mały włos mielibyśmy też gosposię w spadku po właścicielce domu, która mieszkała z nią przez ostatnie 25 lat. Ale gdy zobaczyliśmy w jakim stanie czystości jest dom, to grzecznie tej pani podziękowaliśmy...



Od czwartku mieszkamy, a dzisiaj zrobiliśmy już parapetówkę, która wyszła przednio! Impreza do czwartej rano w brazylijskim stylu z kolegami Olka z pracy i ich rodzinami. Mam wrażenie jakbym znała ich od lat. to urok tutejszych ludzi. Są bardzo otwarci i łatwo się zaprzyjaźniają.
Helenka wreszcie mogła się pobawić z drugą dziewczynką - Mileną. Początki były trudne ze względu na barierę językową, ale po godzinie szalały razem i nie chciały się rozstać.


My ulepiliśmy na imprezę ruskie pierogi, choć z tutejszą mąką, serem i ziemniakami oraz bez śmietany (nie znaleźliśmy takowej) smakowały nieco inaczej. Mimo tego cieszyły się powodzeniem, podobnie jak babeczki Weroniki i dzieciaków nadziewane tutejsza specjalnością- doce de laite czyli skondensowanym słodkim mlekiem.

Nasze pierogi

Inne polskie akcenty podczas szykowania pierogów...
Brazylijczycy zrobili nam churrasco czyli tutejszego grilla, do którego (jak do wszystkiego) podchodzą śmiertelnie poważnie i z pełnym profesjonalizmem. Jako wegetarianka pominę opisy i ilość mięs, które kupiliśmy i które były serwowane, ale Olek uważa, że były przepyszne.

Np wołowina ze skórą i serca kurze. Do tego specjalne bułeczki z serem, serki na patykach (cudne!), vinegrete, czyli drobno pokrojone pomidory z cebulą i octem, gdyż każdy inny sos (w tym musztarda i ketchup) byłby profanacją. Piwo w ilościach hurtowych no i Caschaca - czyli tutejsza wódka (bimber?) z trzciny. Raz próbowałam wcześniej i mnie odrzuciło, ale tym razem była taka najlepsza "Nega Fuli" i faktycznie obyło się bez bólu głowy. No i kubańskie cygara...

Unia Polsko-Brazylijska. Nawet faks do Dudy wysłaliśmy w tej sprawie, ale o czwartej unia padła po ewakuacji Brazylii.



A na drugi dzień woda z kokosa i spacer do pobliskiego parku, gdzie ludzie robią chyba wszystko: chodzą po linach, wspólnie medytują, tańczą jakieś dziwne tańce, pomijając już tak banalne rzeczy jak wszelkiego rodzaju sporty. A jeśli chodzi o piłkę nożną, to obowiązkowo w profesjonalnych ubraniach. No i przy placu zabaw dla dzieci, są leżaki dla rodziców, na których mogą dochodzić do siebie nie spuszczając pociech z oczu.

Kokos - antykacowy

W parku, gdy jakiś ptak postanawia sobie pod krzaczkiem złożyć jajo, to pracownicy ogradzają to miejsce tak, żeby nikt ptaszynie nie przeszkadzał!


A poniżej filmik z parku, o tym jak Helenka uczy się chodzenia po linie. Zobaczcie też co wyprawia koleś w tle.

A tu już chodzi sama ;-)


1 komentarz:

  1. Właśnie miałam się pytać jak tam gosposia i czy faktycznie masz dużo wolnego czasu :). Helenka na linię?, no proszę capoeira już była, jeszcze tylko samba i będzie prawdziwą Brazylijką. Nie mogę patrzeć na zieleń wszech-otaczającą! AAA! U nas w tamtym tygodniu już był śnieg (pewnie już słyszeliście). Poddasze moje zasypało całkiem, aż dach znowu zaczął przeciekać....

    OdpowiedzUsuń